Dzień 7: Mweka Camp 3100m npm do Mweka Gate ca 1650m npm, 10km
Zejście do wyjścia z parku częściowo przyjemne, niżej taką namokniętą gliną, ślisko i mlaskająco, ale przynajmniej niezbyt stromo. Jeszcze odnośnie tłumów- jakoś się to rozchodziło na trasie. My wymijaliśmy innych turystów, nas wymijali tragarze. W większości szliśmy sami z Dicksonem. Salum doglądał zwijania obozu i doganiał nas później razem z porterami, porterzy biegli dalej, a on szedł już dalej z nami. Na atak szczytowy szliśmy z Salumem i Dicksonem.
Na podsumowanie - za wyjazdy tego typu ja podziękuję. Jednak wolę survival, a nie jaśnie Państwo z obsługą. Może jak będziemy po 60, gdzie będziemy wdzięczni za ogarnięcie i niesienie wszystkiego za nas, to tak. Było tu trochę takich starszych osób, nawet dwie babeczki grubo po 70, więc można zrobić listę „tragarzowych” wypraw i zostawić na zaś. Ararat się tu wpisuje.