Manaslu Circuit dzień 10

Dharapani do Besisahr - samochodem

Pisałam coś wcześniej o niewygodach podróży na start treka? Zapomnijcie, tam był luksus. 4h do Besisahar jeepem produkcji indyjskiej, jak groszki w grzechotce. Dodatkowo po drodze zabraliśmy z innej ekipy poturbowanego hindusa, następnie kierowca dobrał jakieś bagaże na pakę do naszych plecaków, tylko czekaliśmy żeby kury nam na tył wrzucili 😂 Długo nie trzeba było czekać, na kolejnym przystanku kierowca poszedł upolować koguta i zabrał go do samochodu ze związanymi nóżkami… ku mojemu rozczarowaniu, nie dał mi go na kolana, tylko wsadził pod fotel. Biedny kogut, jeszcze przed śmiercią się strachu naje.

Z tej podróży wyszłam z lekko poobijaną ręką i potwornym bólem głowy. Okazało się że o 11 byliśmy już na miejscu, w okropnym hotelu, w paskudnym mieęcie Besisahr. Ale hotel był z view! Na góry i resztę brzydkiego miasta. Gab się wkurzył, bo po co mamy kwitnąć do jutra tylko po to żeby rano pojechać do Pokhary, już miał nerwa na organizację z agencji. Udało się na szczęście zorganizować transport tego samego dnia, zaraz po obiedzie. Wsadzili nas do lokalesowego busa, coś jak marszrutka w Gruzji. No nie powiem, przeżycie też ciekawe. Nasze plecaki jechały na dachu i niestety zapomnieliśmy przykryć je płachtą przeciwdeszczową, więc okurzone niemiłosiernie. Gab stwierdził, że jakby miał tak jeszcze jechać z Pokhary do Kathmandu to własną pięścią by się zabił, ale na szczęście mamy już kupiony lot wewnętrzny, aż całe 25min lotu.

W Pokharze udało się złapać nocleg w tym samym hotelu dzień wcześniej, pozostaje już tylko relaks! 


Comments