Kraina Lodu i Ognia cz.4

Dzisiaj padał śnieg! To znaczy nie, że wszędzie i cały czas, tylko na kraterze Askja.


Cały dzień minął pod znakiem jazdy po bezdrożach, do chatki Dreki. Przejeżdżaliśmy przez rzeki, wytrzęsło nas, tempo zawrotne(dwukrotnie mniejsze niż zakładaliśmy). Gab na początku ubolewał, że nie będzie czasu na przejechanie Islandii przez środek "interioru" po drogach dla 4x4. Już mu przeszło. Doświadczenie ciekawe, warto było też wejść na krater z jeziorem (nie każdy turysta tu dociera!) Na trasie śnieg, buty przemokły, dobrze, że mamy drugą parę. To było najbardziej najbardziej "po środku niczego" - w zdjęciach macie kartkę wywieszoną w Dreki, jako dowód, że to nie tylko nasze zdanie :) 

Noc pod namiotem okazała się okropnie zimna. 2stC i szron na namiotach.Toaleta jedynie z zimną wodą. Aktualnie mamy na sobie wszystkie warstwy jakie dało się założyć. Dodatkowo dzień przekropny, więc widoczność słaba, chłodno i mokro. Wodospad Detifoss- największy w Europie,robi  wrażenie, naprawdę warto go zobaczyć. Dalej Selfoss i Godafoss też bardzo ciekawe, ale już mamy dosyć wodospadów. Widzieliśmy: Gulfoss,Seljandsfoss,Skogafoss, Hengifoss i Litlanelfoss, Detifoss, Selfoss, Godafoss. Wystarczy. 


Zwolniliśmy tempo, odrzuciliśmy jeden szlak i kilka ciekawostek- w celu wyspania się i spokojnego dojazdu do miejsca 3 dniowego szlaku pomiędzy lodowcami. Ale wcześniej upolowaliśmy wieloryba! A w zasadzie to walenia i oczywiście aparatem :) Ubrali nas w kombinezony jak do walk sumo. Szybko zrozumieliśmy dlaczego, bo nasze ubrania nie przetrwały by podróży na speed boat (taka szybka, lekka pontono-motorówka). Było mnóstwo Humpbacków, które przepływały dosłownie przy łodzi! A i pogoda na szczęście dopisała, bo cały dzień był słoneczny. Wieczorem zjechaliśmy do Hveravellir, gdzie wymoczyliśmy tyłki w ciepłych źródłach-bosko! Tu rano wsiadamy w autobus, który dowiezie nas na początek 3 dniowego szlaku. Jest 23:30. Jasno. Piździ jak wiadomo gdzie. Zimno. Nie pada. 


Islandia to próba charakteru- co nas nie zabije to wzmocni. Jest to najdroższy kraj europy i ma chyba najbardziej upierdliwy klimat- więc może być już tylko lepiej! Dowiedzieliśmy się jak niewiele człowiekowi do szczęścia potrzeba, szczególnie podróżując z namiotem.

Nasze małe-wielkie radości:

1. Gorący, darmowy prysznic- na niektórych campsite'ach nie istnieje coś takiego jak prysznic, nie istnieje też gorąca czy chociaż ciepła woda. Na pozostałych, jeżeli w ogóle jest, to płatny ok 12-18zl za 5min. 

2. Czyste, wyprane ręczniki i ciuchy- pralka czasem bywa, kolejka do niej również. Oczywiście płatna. Suszarka to zbawienie.

3. Suchy namiot- często zwijamy mokry, w przerwie kiedy nie pada. Schnie po ponownym rozstawieniu.

4. Droga asfaltowa- tu nie trzęsie, nie chce głowy urwać na dziurach i żadna rzeka nas nie atakuje.

5. Słońce! W sumie wszystkie poprzednie są nieistotne. Słońce to największe szczęście.

Comments